23 mar 2010

opis: Silvano Vetra

Został znaleziony w Wigilię 1815 roku u progu rzymskiego kościoła Sant'Ivo alla Sapienza przy Corso del Rinascimento. Zaopiekował się nim ksiądz proboszcz, Piotr Vetra, który jednocześnie miał pieczę nad pobliskim sierocińcem prowadzonym przez zgromadzenie karmelitanek.
Slivano był dość pogodnym, normalnym dzieckiem. Mając pięć lat poznał swego najlepszego przyjaciela, Michaela Pesci, którego rodzice oddali do sierocińca, bo nie było stać ich na utrzymanie kolejnego dziecka. Obaj nieźle psocili, ale mimo to i dzięki przychylności księdza proboszcza, zostali ministrantami, który w sumie dzięki temu miał na nich oko.
Przeważnie to Michael ładował obu w kłopoty, a Silvano wyciągał z nich, często przyjmując całą winę na siebie. Był ufnym nastolatkiem i wierzył, że każdy człowiek ma w sobie dobro i należy mu się druga szansa.
Na miesiąc przed opuszczeniem sierocińca i przyjęciem święceń kapłańskich wydarzyła się tragedia. Z nieznanych przyczyn wybuchł pożar w skrzydle w którym mieszkali chłopcy. Michael został ciężko ranny, ale Silvano zdołał wynieść jego oraz kilku innych chłopców samemu odnosząc obrażenia. Straż pożarna, którą zobaczyli wychodząc z piekła płonącego budynku po prostu stała. Silvano usłyszał tylko, że nie ma czego gasić. Po raz pierwszy spotkał się z taką obojętnością. Pierwszy nie jedyny raz. W kilka godzin później Michael zmarł w szpitalu w straszliwych mękach. Lekarz tłumaczył, że morfina na nic mu już nie jest potrzebna, a są inni, bardziej potrzebujący.

1833 roku, w 5 tygodni po pożarze, Silvano przyjął święcenia kapłańskie i został diakonem w kościele Sant'Ivo alla Sapienza. Mimo ogromu zajęć, wiara w ludzi przyszłego księdza została mocno zachwiana. Nawet rozmowy z mentorem mu nie pomagały. W 1846 roku objął parafię w Santa Maria della Salute w Wenecji. Był uczynny dla ludzi i pomagał im w miarę możliwości. Msze odprawiał zgodnie ze starym zwyczajem, tj. tyłem do wiernych i po łacinie.

W Wigilię 1857 roku zamiast spodziewanej wizyty Piotra, dostał telegram zawiadamiający o śmierci jego mentora. Natychmiast wyruszył do Rzymu. Na miejscu dowiedział się, że Piotr popełnił samobójstwo i że teraz nie może zostać pochowany w uświęconej ziemi, ani nigdy nie będzie miał wstępu do Królestwa Niebieskiego. Silvano nie mógł w to uwierzyć. Zaproponował więc aby tak dobrego za życia człowieka, rozgrzeszył Zjadacz Grzechów. Został zrugany za sam pomysł. To było wystarczająco dużo aby zmotywować Silvano do działania. Następnej nocy włamał się do miejskiej kostnicy skąd wykradł ciało mentora i zawiózł je na cmentarz Campo Verano, gdzie pochował Piotra pod zagajnikiem z drzew morelowych. Na jednym z nich wyrył krzyż. Jakoś przez cały czas czuł się obserwowanym, ale w obecnej sytuacji nie zastanawiał się nad tym zbytnio. O świcie ruszył w powrotną drogę do Wenecji. Z plebani zabrał swoje rzeczy, choć i tak nie miał ich wiele. Zostawił koloratkę na biurku. Zameldował się w pobliskim pensjonacie.

Tej nocy miał ciężki sen, a raczej koszmar. Śniło mu się, że Piotr wstaje z grobu i go nawiedza. Miotał się, ale w końcu się przebudził. Był tam gdzie zasypiał. Ale kątem oka spostrzegł, że ktoś stoi w drzwiach. Postać zbliżyła się do Silvano, który ze zgrozą spostrzegł, że to Piotr!

Widzisz? To dla Ciebie. Nawet jeszcze nie zaczął gnić." - zza Piotra wyłoniła się średniego wzrostu kobieta, typowa włoszka o lekko orlim nosie, ale niepokojąco pięknych rysach twarzy. Nienaturalnych wręcz.

Co to na Boga za diabelskie sztuczki?!"
Nie podoba ci się mój prezent? Spójrz tylko. Można z nim tańczyć!" - kobieta pochwyciła Piotra i zaczęła z nim podrygiwać wkoło Silvano. Przerażony tą makabryczną sceną wybiegł w poszukiwaniu pomocy na korytarz. Walił w drzwi jak oszalały, aż w końcu jedne ustąpiły. Jego oczom ukazała się kolejna scena jak z powieści grozy: młoda kobieta i prawdopodobnie jej dziecko, oboje z rozerwanymi gardłami, a twarze ich zastygły w przerażeniu. Podobne widoki znalazł w innych pokojach.

Na Boga."
On nie ma z tym nic wspólnego" - usłyszał głos kobiety zza pleców - „Twoja reakcja zasmuca me serce. Ale to można zmienić."
Jeśli masz serce ty suczy pomiocie, to ci je wyrwę!" - Silvano rzucił się na kobietę, ale usłyszał tylko „Stój." Stanął. „Na kolana." Mimo, ze próbował się oprzeć, opadł na ziemię.

Niegrzeczny księżulo." - zbliżyła się do niego skocznym krokiem, pochyliła się i delikatnie wgryzła. Mimo to, ból był niewyobrażalny. Powoli ostatnie iskierki świadomości w nim gasły i może to były omamy umierającego, ale w tej właśnie chwili zobaczył rozświetlonego ducha Piotra stojącego obok ciała, w którym kiedyś gościło. Chciał wyciągnąć rękę do niego. Wtem poczuł jak do jego gardła wlewa się ciepła substancja. Ta moc, energia, rozkosz i ból! Wróciły natychmiast jego wszystkie zmysły, a duch Piotra zniknął za jednym mrugnięciem.

Jak się czujesz teraz mój oblubieńcu?"

Zdziwiony, trochę zniesmaczony i na pewno pałający nienawiścią do tej istoty odpowiedział krótko: „Inaczej." W tej chwili już w głowie klarował mu się pewien pomysł. Przyciągną do siebie wampirzycę, pocałował, jednocześnie przemieszczając się w korytarzu. Obracali się. Nagle jednym potężnym pchnięciem wypchnął kobietę przez okno! Do żeliwnego ogrodzenia daleko nie było, ale impet z jakim spadła nań wystarczył aby przeszyć jej klatkę piersiową. Zeskoczył obok niej.

Zap.. zapłacisz... za.. tt. to.." - wycharczała.
Chyba i tak jestem już wystarczająco potępiony." - wyłamał stalowy pręt z ogrodzenia i kilkakrotnie uderzył w kark wampira, tak, że w końcu jej głowa odpadła.

Brawo. Brawo." – rzekła postać stojąca po drugiej stronie ulicy. – „Zakołkować go i zabrać do Księcia." – w tej chwili coś przeszyło klatkę piersiową Silvano, a on sam stracił częściowo świadomość. Słyszał jakieś szmery, szepty, ale zbyt niewyraźne.



Nie wiedział ile „spał". Poczuł tylko jak ktoś wyjmuje mu drewniany kołek z serca. Ujrzał stojącą przed nim kobietę ubraną w krwisto czerwoną suknię.

Witaj wśród swoich, Silvano Vetra, były synu Vittorii Giovanni. Jestem Josephine Giovanni i od tej pory znajdujesz się pod moją opieką. Chodź za mną, musisz poznać resztę Rodziny."

W ten oto sposób Silvano dołączył do Rodziny Giovanni. Oczywiście nie bez obiekcji, ale alternatywą była śmierć. W sumie byłby to dobry wybór, ale z racji tego, że Silvano miał misję zbawienia dusz, uznał iż dobry pasterz przyda się w tak zdegenerowanej Rodzinie.
Dowiedział się później, że w jego sprawie odbył się proces, a Josephine była swoistym adwokatem. Proces był konieczny zważywszy na zaistniałe okoliczności: Maskarada została prawie zerwana, a on zabił swego Stwórcę, co się nie godzi w pojęciu Camarilli, której to przedstawiciele złapali byłego księdza. Na szczęście Josephine jest rewelacyjnym adwokatem i mogłaby wybronić samego Szatana, gdyby ten się do niej zgłosił.

Przez kolejne lata Silvano poznawał zwyczaje panujące w Rodzinie i próbował zbawiać co poniektórych z różnym skutkiem. Posiadł też całkiem imponującą wiedzę o świecie duchów, które, jeśli można tak to określić, uznawały go za przyjaciela.
Jednak spokojny sen zakłócała mu myśl, że jego dawny mentor popełnił samobójstwo. Próbował się z nim skontaktować, ale bezskutecznie. Gdyby Zjadacz Grzechów rzeczywiście odprawił swój rytuał, to przecież nie zobaczył jego ducha owej pamiętnej nocy. A może jednak to były omamy?

W związku z wysoko rozwiniętymi zdolnościami Neoromantycznymi, zwłaszcza w Ścieżce Popiołów zyskał sobie przychylność starszych Rodziny Giovanni i jednocześnie wzbudzał strach wśród młodszych. Po śmierci każdy zanim trafi do zaświatów spotka się jeszcze z Księdzem na ostatniej spowiedzi. Tak narodziła się nowa tradycja… z której to korzystają też inne Rodziny.



Gdy wybuchła I a potem II Wojna Światowa miał sporo zleceń i zwiedził nie mały kawałek świata od Islandii po Algierię i od Rosji po wschodnie wybrzeże USA.
Niestety im większą przychylność i zaufanie zdobywał wśród wyżej usytuowanych Spokrewnionych, tym większą wzbudzał zawiść wśród innych.



Latem 1963 roku podczas jego pobytu w Rzymie nieznani sprawcy zaatakowali jego domostwo podkładając w nim ogień. Właściciel znajdował się w tym czasie w środku. Na jego szczęście w ciągu minionych stu lat podejście służb porządkowych się zmieniło i nim Silvano zmienił się kupę popiołów, straż pożarna pojawiła się na miejscu i ugasiła kamienicę. Ludzie znaleźli prawie całkowicie spalone ciało, które przewieziono natychmiast do szpitala św. Jakuba. Nocny dyżur pełniła młoda studentka patologii, Julietta Cavallo. Silvano resztką świadomości zdawał sobie sprawę z tego co się dzieje, ale bestia dała o sobie znać i zaatakował Julię. Nigdy nie zabił człowieka i tym razem też nie miał zamiaru tego uczynić, ale zaalarmowani hałasem posługacze przerwali jego działania.
Wrócił do szpitala następnej nocy i dokończył dzieła. Zabrał swoje dziecko wprost do Wenecji do siedziby rodu Giovanni, do Castello di Ragni. Julia nie za bardzo wiedziała co się dzieje i oprzytomniała dopiero w komnatach gdzie przejawem odzyskania przez nią wszystkich zmysłów był prawy sierpowy wymierzony w twarz Silvano. Celny cios to był.

O dziwo jego Córka zniosła fakt bycia wampirem lepiej niż on sam ponad sto lat temu. Niestety mieli trochę inne podejście do zgłębiania tajemnic Spokrewnionych:

Ojcze, zajmij się zbawianiem dusz naszych braci i sióstr, a ja zajmę się leczeniem ich ciał."
Doskonale wiedział o co jej chodzi, zważywszy na jej przeszłość. Współczuł, rozumiał i wspierał na każdym kroku.

Po zaznajomieniu Julii z Rodziną, oboje wyjechali z Rzymu i na stałe osiedlili się w Yorku, w Anglii. Silvano postanowił usunąć się z życia publicznego Spokrewnionych i zajął się kształceniem młodych Nekromantów w swojej specjalności. Rzadko oferuje swoje usługi innym wampirom.

Kilka lat później do ich skromnego domostwa przybywa Jaqline Geneviev Astourian z klanu Lasombra. Silvano nigdy nie gardził żadnym klanem i uznał, że towarzystwo młodej kobiety dobrze wpłynie na niezbyt przepadającą za kimkolwiek Julią.
Sielankę przerwały obowiązki Silvano w Rzymie, a Julia udała się na nauki do Castello di Ragni. Nie mniej pozostają ze sobą w stałym kontakcie…



..jego cień można było dostrzec w moim bazgrole Julki, ale jakby kto pytał -> odsyłam do filmu Anioły i Demony i zajebistej postaci kamerlinga Patricka McKenny granego przez Ewana McGregora - wygląd, sposób bycia, charakter - to cały Silvano^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz